FALKOWA W LEGENDACH I HISTORII


  Moje życie na emeryturze  
  Do Falkowej, wsi położonej na granicy powiatu (niegdyś również województwa), przyszłam w 1940 roku. Nie było do Falkowej nawet drogi. Niczego nie było. Byli bardzo pracowici ludzie. Budowali wymarzoną szkołę.

Bardzo uboga wieś

W polu pracowano głównie krowami, a kilku bogatszych gospodarzy miało woły lub konie. Najbliższy przystanek kolejowy to Pławna lub Bobowa, odległe o 6 km. Z mężem przeżyłam wyjątkowo dla nas ciężki okres II wojny światowej i czasy powojenne. Oboje byliśmy tutaj "obcymi", więc było tym trudniej. Wcześnie zostałam wdową z czwórką małych dzieci. Było mi niezmiernie ciężko. Mając maleńkie gospodarstwo rolne musiałam dorabiać u innych. Dzieci nadal uczyłam uczciwości i szacunku dla ludzi, ich pracy, szacunku dla zwierząt i roślin. Trzy córki skończyły studia wyższe a jedna technikum rachunkowości rolnej.

W trudzie minęły długie lata

Wieś ciężko pracowała, aby mieć drogę, szkołę, remizę-strażnicę, sklepy, kościół, światło, telefon, gaz, autobusy kilka razy dziennie. Za dobrych czasów Gierka wieś dostała emerytury rolnicze. Od tego momentu rolnik przestawał być drugą, gorszą kategorią społeczeństwa, ale stawało się to powoli, dużo za wolno. Do lat dziewięćdziesiątych miała wieś filię biblioteki w szkole i dużo czytelników. Młodzież (i nie tylko) miała klub z prasą i pierwszym we wsi telewizorem. Wieczorami, szczególnie jesiennymi i zimowymi, było to miejsce spotkań, wymiany poglądów, dyskusji...

A dziś?

Nie ma klubu ani biblioteki, a w drodze jest coraz więcej wybojów. Coraz _częściej w telewizji mówi się źle o młodzieży.

Dlaczego?

Dlaczego są zakusy na likwidację szkoły - jedynego ośrodka oświaty i kultury we wsi? Emeryturę rolniczą otrzymałam mając już skończone 75 lat życia. Tak zmieniały się przepisy, że nie mogłam wcześniej.

Nie potknęłam się o "próg" przy przejściu w inny okres życia

Nadal byłam aktywna, na ile pozwalało mi zdrowie. Czas bardzo szybko upływa. Mam już 88 lat. Staram się, aby zachowywać od zapomnienia to, co najlepsze, to, o czym nie wolno zapomnieć

o swoich korzeniach. Bywam zapraszana na spotkania do szkoły, na spotkania z dziećmi, a dzieci tutaj są wyjątkowo grzeczne i ciekawe wiedzy. Przekazuję im wiadomości o dawnych czasach, o życiu i pracy ludzi, o zwyczajach, obrzędach, o legendach itp.

Dzieci przychodzą też na wywiady. Falkowa miała to szczęście, że uczyli tu i uczą wspaniali nauczyciele, którzy umieją nauczyć poszanowania starszych, poszanowania przyrody, grzeczności, uczciwości; umiłowania swojej "Małej Ojczyzny'. Te częste kontakty z dziećmi i młodzieżą zachęciły mnie do pisania,

Spisałam miejscowe legendy

Spisałam wspomnienia o okupacji, o czasach powojennych, o Sybirakach, o Żydach, spisałam zwyczaje i obrzędy. Żyli w Falkowej wspaniali ludzie - i o nich jeszcze chciałabym napisać...i może to razem wydać. Uważam, że przekazanie tej wiedzy szczególnie ważne jest teraz, aby nie zgubić swoich korzeni w zjednoczonej Europie. Mieszkam w centrum wsi. Dom nasz jest dla każdego otwarty. Po drodze do sklepu, szkoły, kaplicy, czy autobusu _wstępują bliżsi czy dalsi sąsiedzi. I Rozmawiamy na różne tematy, pożyczają książki i gazety.

Zawsze kochałam czytać

Dużo czytałam, ale mam poważny problem, bo wzrok staje się coraz słabszy, a książki i prasa coraz droższa. Z okazji rocznicy czy odpustu zapraszamy sąsiadów i księży na dobrą herbatę, Podobnie jak nauczycieli, tak i księży mamy zacnych, uczących nie tylko słowem, ale i przykładem. Kocham kwiaty w domu i koło domu - a dom ma piękne położenie: zieleń, las, strumyki, śpiewające ptaszki ( są i słowiki) i stare drzewa w sadzie. Jest to wszystko bardzo urokliwe. Przyjeżdżający goście są oczarowani.

Pan Bóg w życiu mi błogosławi i pomaga.

Szczególnie odczułam to, gdy wyprowadził mnie z ciężkich chorób (zawał, wylew). Jednak lekarstwa w moim wieku są niezbędne, a one kosztują bardzo drogo. Prawie połowę emerytury wydaję na lekarstwa. Wszystko drożeje i jest coraz trudniej. Coraz częściej w sklepie muszę kupować "na zeszyt" - a to jest takie upokarzające. Nieraz mam wielki żal, że mimo tak ciężkiej pracy przez całe życie nie mogę godnie żyć.

Bez uznania

Mam jeszcze jeden niedosyt. Sama, wdowa, wychowałam i wykształciłam czwórkę dzieci; sama budowałam dom i zabudowania nadmiernie ciężką pracą i' nikt tego nigdy nie docenił. Dostają ludzie odznaczenia, medale, nagrody; organizowane są spotkania dla zasłużonych. Jednak dla samotnej matki, która wychowała i wykształciła czwórkę dzieci, nigdy nie było żadnego słowa uznania - od żadnej władzy. To jest bardzo przykre! To boli!!! Z domu rodzinnego wyniosłam zaangażowanie w pracę dla dobra innych i tego starałam się nauczyć dzieci - i jak oceniam skutecznie.

Leży mi na sercu dobro wspólne i ośmielam się postulować, aby:

1. Emerytury rolnicze podniesione zostały do średniej krajowej.

2. Młodzieży wiejskiej startującej na studia powinny być przydzielone punkty dodatkowe jako rekompensata za brak możliwości nowego startu.

3. Nigdy nie dopuścić do likwidacji szkoły w Falkowej, bo jest ona niezbędna, a budowali ją wszyscy, nawet dzieci.
 
 

< powrót do strony głównej>