|
Dom pana Pawła Gnutka,
a później pana Adama JurkiewiczaDom jak człowiek może być
szczęśliwy lub smutny. Dom - jak tętni życiem, jak palą się jego
światła, jak świecą okna – jest radosnym.
Dom o ciemnych, wygaszonych oknach, jest smutnym domem. Dom tęskni
za ludźmi.
Jadąc lub idąc od strony Siekierczyny do centrum Falkowej, po lewej
stronie drogi, za rzeką, na stromym pagórku, porośniętym lasem,
widać domek. Obecnie samotny, opuszczony, smutny domek. A był
wesołym pełnym życia. Mieszkał w nim długoletni kierownik Szkoły
Podstawowej w Falkowej, pan Paweł Gnutek. Był dla wszystkich wzorem
punktualności, solidności i życzliwości. W domku tym mieszkał jego
ojciec, dziad i pradziad. Pan kierownik od dziecka słuchał starych
dziejów dotyczących ludzi i miejsc, a później to wszystko spisał w
“Kronice Falkowej”. Sam też wiele widział, żył, bowiem, prawie 100
lat.
Przyjeżdżał do tego domku w lesie jego zięć na święta, na urlop i na
wakacje. Przyjeżdżał, odpoczywał a czasem zaproszony chodził do
szkoły na spotkania z młodzieżą w Falkowej. Pan Adam Jurkiewicz, bo
o nim mowa, miał co wspominać. Były to jednak bardzo smutne
wspomnienia. W czasie drugiej wojny światowej, pierwszym transportem
więźniów został wywieziony do obozu zagłady w Oświęcimiu, obozu
zbudowanego przez Niemców dla zagłady Polaków, Żydów, Cyganów i
innych narodów.
Po wybiciu na ręce numeru (nr 467) umieszczony został w tym samym
bloku, co Ojciec Kolbe. Pan Jurkiewicz był naocznym świadkiem
dobrowolnego zgłoszenia się Ojca Kolbe na śmierć za Gajowniczka. Bóg
pomógł panu Jurkiewiczowi w ucieczce z obozu, co można poczytać za
cud! Po ucieczce został partyzantem AK. Przeżył obóz i lata
partyzantki po to, między innymi, żeby jako świadek zeznawać na
procesie beatyfikacyjnym Ojca Kolbe. Pan Adam Jurkiewicz zmarł w
1998roku.
Domek w lesie bardzo posmutniał. Coraz rzadziej świecą jego okna.
Czasem przyjeżdżają dzieci i wnuki pana Jurkiewicza, wtedy domek
znowu staje się radosnym.
Domek w lesie ma jeszcze inne wspomnienia, ale te należą do
najważniejszych. Pamięta roześmiane twarze dzieci, które
przychodziły do niego na religię. Nie było wtedy w Falkowej kaplicy
– kościoła. Nie było też miejsca w szkole na religię. Były takie
czasy, że nie wolno było uczyć religii w szkole. Księża katecheci
uczyli dzieci w różnych domach, między innymi w tym, w lesie. |
|