|
Falkowa szkoły nie miała. Dzieci musiały dochodzić do szkół w
sąsiednich wioskach: Bruśniku, Siekierczynie, Brzanie (wspomina pani
Zofia Dziubaczka). Droga była trudna, szczególnie zimą, gdy głębokie
“paryje“ zawiał śnieg, a zaspy śniegowe miały niejednokrotnie ponad
dwa metry głębokości. Zimy bowiem dawniej bywały mroźne, wietrzne i
obfite w śnieg. Falkowianom marzyła się szkoła, więc czynili
starania o jej otwarcie.
I tak, pierwszy rocznik rozpoczął naukę w Szkole Podstawowej w
Falkowej w 1932 roku. Szkoła pierwszą swą siedzibę miała w
dwuizbowym domu pana Piotra Mroza na tzw. Symelówce. Do pierwszych
szczęśliwych siedmiolatków należał pan Stanisław Jamka, obecnie
emerytowany rolnik, który w czasie drugiej wojny światowej został
odznaczony brązowym orderem wojskowym “Virtuti Militari“.
Pierwszym kierownikiem szkoły był pan Mirosław Maciejewski, który
mieszkał u pana Wojciecha Rojka. W czasie wojny działał w Armii
Krajowej. Był czas, że ukrywał się dłuższy czas u pana Jana Pyrka w
stodole (wspomina pani Ewa Kurzawa).
Falkowianie nadal marzyli o pięknym budynku szkoły. Najpierw pan
Paweł Potok oddał pole na potrzeby przyszłej szkoły. Nadzór
budowlany szkoły mieścił się w Ciężkowicach. Przy budowie szkoły
pracowała cała wieś. Szkołę budowano ręcznie. Jako fachowcy
budowlani pracowali: pan Tomasz Próchnicki, pan Stanisław Chrząszcz,
pan Jan Jamka. Mieszkańcy krowami i wołami zwozili kamienie od pana
Tomasza Głąbia i drzewo z lasu. Końmi przywożono cegłę ze Stróż.
Ciężka to była praca, bo nie było do Falkowej drogi bitej. W
większości droga prowadziła rzekami. W innych miejscach była tak
błotnista, ze po deszczu nie dało się przejechać, ponieważ tworzyły
się bagna.
W fundamencie szkoły, w narożniku południowo-zachodnim wmurowana
została butelka, do której włożono dokument z podpisami wszystkich
ówczesnych uczniów, nauczycieli i mieszkańców budujących szkołę.
I tak, budowę szkoły udało się rozpocząć przed II wojną światową w
1938roku. Prace postępowały w miarę szybko, tak, że na początku
wojny już budynek kryto blachą. Robił to specjalista w tej
dziedzinie, Żyd, pan Usier, zanim Niemcy wywieźli jego rodzinę do
getta w Zakliczynie.
W czasie wojny nauka odbywała się i na Symelówce i już w nowym,
jeszcze budowanym budynku.
Nowa szkoła miała dwie duże sale lekcyjne, korytarz i kancelarię. Na
“górze” było mieszkanie, dwa pokoje i kuchnia, do którego
przeprowadził się pan Maciejewski z rodziną. Później za czasów
kierownictwa wielkiego człowieka, jakim był pan Paweł Gnutek, jeden
pokój “na górze” został salą lekcyjną.
Przed wojną było dwóch nauczycieli: kierownik szkoły i pani Pyrek. W
1941 roku wrócił do rodzinnej wsi pan Paweł Gnutek, który po
wyzwoleniu został kierownikiem szkoły.
Pan Paweł Gnutek był długoletnim kierownikiem szkoły; wzorem
solidności i punktualności. Zawsze rano, dokładnie o godzinie
siódmej był przy historycznej studni, dwie minuty drogi od szkoły,
Mieszkał w rodzinnym domku w lesie, Wieczorami wracał do szkoły i
przy świetle lampy naftowej pisał kronikę Falkowej. Długo w zimowe
wieczory paliło się światło w szkolnej kancelarii.
Pan kierownik robił zdjęcia starych domów, starych drzew,
historycznych miejsc, starych przedmiotów. Prowadził rozmowy z
ludźmi odnośnie ich pochodzenia, ich korzeni. Wszystko to umieszczał
w kronice. Również legendy, podania, zwyczaje i obyczaje znajdowały
miejsce w kronice. Na konferencje i narady musiał dochodzić do
pociągu w Pławnej. ( 1,5 godz.); nigdy nie opuścił żadnego zebrania.
Mieszkańcy pamiętają, jak szanował każdego człowieka. Na drodze
zawsze pierwszy starał się pozdrowić, zapytać o zdrowie i problemy.
Sam bowiem wiele przeżył. Był świadkiem wydarzeń Wielkiej Rewolucji
Październikowej na terenie Rosji, wydarzeń przed drugą wojną
światową, w czasie jej trwania i po wyzwoleniu.
W okresie przed i w czasie II wojny światowej nauka trwała siedem
lat: klasa I -jeden rok; klasa II-jeden rok, klasa III-dwa lata,
klasa IV-trzy lata. Nie było podręczników. Nauczyciele wiedzę
dyktowali. W czasie wojny czytania uczono się na szarej gazecie
“Ster“. Dużo uwagi poświęcano kaligrafii-pięknemu pisaniu. Klasy
młodsze pisały rysikiem na tabliczce. Starsze klasy pisały
atramentem. Atrament (inkaust) wlewany był do kałamarzy. Kałamarze
umieszczano w otworach ławek szkolnych. W każdej ławce siedziało
czterech uczniów. Nauczyciele bardzo dbali o to, by uczniowie prosto
siedzieli, by mieli zdrowe kręgosłupy. W czasie wykładów wszyscy
zakładali ręce do tylu, co prostowało kręgosłupy i zapewniało
prawidłową postawę. W trosce o zdrowie dzieci obowiązkowo każdemu
uczniowi podawano do picia tran.
Lekcje przyrody, za dwóch pierwszych kierowników odbywały się
przeważnie w terenie, były głównie lekcjami praktycznymi. Każdy
uczeń umiał określić kierunki świata, rozpoznać na niebie podstawowe
gwiazdozbiory. Koło szkoły były działki, na których pracowały
dzieci. Uprawiano grządki kwiatowe, warzywne i szkółki młodych
drzewek owocowych. Pan kierownik sprowadzał nowe, nieznane odmiany
kwiatów i warzyw. Dzieci z pestek hodowały młode drzewka. Szczepiły
je, a później nowe już odmiany dostawały do swoich domów. Po
zakończeniu drugiej wojny światowej, w czasie parcelacji dworu
żydowskiego pana Wasyla, szkoła dostała około dwóch hektarów pola.
Pole to miało służyć potrzebom szkoły z pokolenia na pokolenie.
Dzisiaj, wokół pola darowanego szkole przez praojców, są niejasne
manipulacje. Pole szkolne, jak niegdyś mądrze postanowiono, winno
być zawsze polem szkolnym.
Zawsze dzieci uczone były szanować pracę swoją i pracę innych. Nie
było wtedy akcji sprzątania świata. Nasz najbliższy świat był
czysty. Każdy dbał o czystość środowiska. Nie zdarzało się, żeby
ktoś zaśmiecał klasę, szkołę lub drogę do szkoły.
Za kierownika pana Pawła Gnutka szkoła tonęła w kwiatach i zieleni.
Budynek okalał piękny, zielony żywopłot, sadzony przez dzieci.
Sadzono i pielęgnowano morwy, którymi żywiono jedwabniki. Oczywiście
jedwabnikami opiekowały się dzieci-uczniowie szkoły. Przed szkołą,
wsparte o drabinki, rosły smaczne winogrona.
Szkoła w tych czasach była rozśpiewana. Na przerwach organizowano
wspólne zabawy przy śpiewie, śpiewano na często organizowanych
wycieczkach, a szczególnie na lekcjach śpiewu. Lekcje śpiewu
uświetniała gra na skrzypcach. Właśnie pan kierownik Gnutek pięknie
grał na skrzypcach.
Po przejściu pana kierownika Pawła Gnutka na emeryturę, jego miejsce
zajął dotychczasowy nauczyciel pan Czesław Mika. Za czasów
kierownictwa pana Miki, wieś Falkowa na czele ze sołtysem panem
Ignacym Stanisławem Śliwą, rozbudowała budynek szkolny. I znowu i
dorośli i dzieci, z wielkim zaangażowaniem i bardzo ciężko pracowali
przy swojej szkole.
Najbardziej jednak okres ten wszyscy zapamiętali z tego, ze
zniszczony został dorobek poprzednich pokoleń dzieci, zniszczony z
dnia na dzien.
Wycięty został piękny żywopłot, usunięto winogrona, zniknęły kwiaty
z otoczenia szkoły. Szkoła stała się smutnym budynkiem. Od tego
czasu zaginęła kronika szkoły.
Później nastąpiła zmiana nazwy z ”kierownika” na “dyrektora”. W 1972
roku dyrektorem była pani Maria Ciepielowska a później pani Maria
Śmiertka.
Szkoła nadal była sercem wsi, ośrodkiem działań kulturalnych dzieci
i młodzieży. Dzieci i młodzież pod opieką dyrektora szkoły, pani
Marii Śmiertki, przygotowywały przedstawienia, akademie, dożynki,
spotkania z ludźmi, czytelnictwo.
Od początku istnienia szkoły do lat 90-siątych w szkole była
biblioteka, z której korzystali wszyscy mieszkańcy. Ludzie bowiem w
Falkowej są w większości rozczytani, kochają książkę. Szkoła była
otwarta. Te wszystkie działania bardzo wiązały, łączyły społeczność
wiejską. Nie trwało to długo, bo zaczęły się problemy.
Stopień organizacyjny szkoły obniżono do czterech klas. Do tego
wielce przyczynił się m. innymi ówczesny inspektor gminny, pan
Pytlik.
Dzięki jednak wielkiemu zaangażowaniu społeczności wiejskiej i
pomocy życzliwego dzieciom wiejskim pana Stanisława Opałki,
przywrócono sześć klas a nieco później ośmioklasową szkołę.
Po reformie oświaty Falkowa ma sześcioklasową szkołę podstawową.
Od 2002 roku dyrektorem szkoły została pani Małgorzata Zagórska,
która podjęła dzieło pana kierownika Pawła Gnutka i stara się
odtworzyć przynajmniej elementy zaginionej kroniki. |
|